7 Comments
User's avatar
JJ's avatar

Podnoszenie pensji minimalnej jest jednym z bardziej decydujących czynników konkurencyjności przedsiębiorstw. Dzieje się to za sprawą wysokiego opodatkowania pracy w Europie i faktu, że te podatki rosną proporcjonolanie do pensji minimalnej.

W Polsce 1’000zł podwyżki miesięcznie na papierze to dla pracodawcy wzrost kosztów pracownika na poziomie 1’700 zł.

Rocznie daje to na jednego pracownika ponad 20’000 zł.

10 osobowa firma i mamy ponad 200’000 zł rocznego wzrostu kosztów, a to tylko jeden aspekt!

Expand full comment
JJ's avatar

Jeszcze mała uwaga co do regulacji - to właśnie regulacja (obok wzrostu kosztów produkcji) sprawia, że produkcja przenoszona jest do miejsc gdzie jest tańsza i mniej uregulowana.

Jeżeli żyjemy w miejscu, do którego opłaca się przewieźć podstawowe produkty, czekając na nie 3 miesiące, ryzykując utratą towaru, ponosząc koszty transportu, ubezpieczenia i CŁA (!), to znaczy że z naszym środowiskiem produkcyjnym jest coś nie tak.

Importu wyeliminować się nie da, to tak nie dział. Nie da się też w wolnym świecie zmusić kogoś do prowadzenia firmy, która produkuje na stracie tylko po to żeby ktoś mógł kupić porządany produkt.

Polecam książki klasyków Austriackiej Szkoły Ekonomii, a do posłuchania podcast Ron Paul Liberty Report.

Regulacja nigdy nie jest rozwiązaniem, jest przyczyną problemu.

Expand full comment
Mateusz Tryjanowski's avatar

Zgodzę się z tym, że wypowiedziany w podcaście „mały wpływ podwyżki płacy minimalnej” to zbyt duży skrót myślowy - ale muszę tu zwrócić uwagę na inny aspekt, tzn. na to, czy na pewno chcemy bronić firm, których opłacalność opiera się o to, że płacą dosłownie najmniej ile się da? Oprócz kwestii czysto ekonomicznej, jest też kwestia moralna - czy, jak kto woli, kwestia tego, jakie działania chcemy wspierać.

Mieliśmy w Polsce lat 90. „nasze sweatshopy” - płacące głodowe pensje szwaczkom szwalnie, głównie w okolicach Łodzi - i może głos na temat fatalnych warunków pracy i biedy słabo przebijał się w realiach bezrobocia 20+%, ale w dzisiejszych warunkach i realiach ekonomicznych trzeba spojrzeć na to nieco bardziej krytycznie 😉

Tu raczej będę zwolennikiem regulacji i wysokiego oclenia produktów importowanych z Dalekiego Wschodu, a w skrajnych przypadkach, jak niewolnicza praca czy surowce wprost niebezpieczne dla nas, całkowitego zakazu. Bez tego nawet maksymalne obniżenie podatków nie pozwoli polskim czy szerzej europejskim fabrykom nawiązać rywalizacji, bo na tym etapie rozwoju nie zaoferujemy konkurencyjnych cen. Całkowita deregulacja - nie o to walczymy, tzn. przynajmniej nie ja i moi redakcyjni koledzy. Gdybym miał do wyboru polski t-shirt uszyty w fatalnych warunkach lub wietnamski t-shirt uszyty w równie złych warunkach… czułbym, że wybieram między dżumą a cholerą.

Co do kwestii regulacji, ASE itp. - przechodziłem swego czasu przez tę fazę, wiem o czym mówisz, ale dziś mi daleko od tych poglądów. Wolny rynek i warunki doskonałej konkurencji sprawdzają się tylko na papierze. Raczej tutaj nie dojdziemy do ekonomicznego konsensusu!

Expand full comment
Mateusz Tryjanowski's avatar

Dopowiem jeszcze jedną myśl, bo taka zgrabna teza mnie naszła już po opublikowaniu komentarza: ważnym powodem, dla którego chcielibyśmy, żeby chętniej sięgano po polskie i europejskie produkty, jest to, że właśnie przy nich mamy większą pewność co do tego, z czego, jak i w jakich warunkach powstały. Nie tylko patriotyzm gospodarczy (ważna sprawa!), ale i właśnie aspekt jakości oraz etyczności, który akurat bierze się wprost z regulacji, które tu panują.

Przykłady braku regulacji, w naszej ciuszkowej branży, które źle się skończyły - do poczytania więcej:

- dziki kapitalizm w branży kaszmiru (lata 90. i wczesne 00., chiński biznes w Mongolii),

- garbarnie w Bangladeszu (w ogóle branża skórzana w tej części świata, chrom i brak oczyszczania ścieków),

- niebieska rzeka w Xintangu,

- no i oczywiście słynna katastrofa w Rana Plaza, po której oczy całego świata zwróciły się na fast fashion i warunki, w których powstaje, chyba po raz pierwszy na taką skalę.

Expand full comment
JJ's avatar

Częściowo się zgadzam, ale wciąż uważam, że tu jest z narkotykami - dopóki będzie popyt, będzie też podaż. Niestety…

Co do jakości ubrań, powinniśmy się w równym stopniu co etyką, kierować również aspektami zdrowotnymi. Kiedyś w Focusie czytałem ciekawy artykuł na temat stężenia glifosatu we krwi u badanej grupy ludzi, odżywiających się jedzeniem produkcji organicznej. Okazało się, że odpowiadała za nie BAWEŁNA GMO… Nie jest również tajemnicą, że produkty transportowane w kontenerach, są pryskane środkami antystatycznymi i antyzapalnymi, które niekoniecznie są zdrowe dla naszych organizmow. Ten argument myśle nawet bardzidj przemówi do dzisiejszego społeczeństwa niż kwestie etyczne.

Expand full comment
Mateusz Tryjanowski's avatar

O, o, fajnie, że podniosłeś temat narkotyków - też lubię używać tego porównania, dobrze pokazuje, że trzeba łączyć edukację z regulacją, bo uderzenie tylko w jeden punkt nie rozwiąże całej sprawy. Nie będziesz zniechęcał strony popytowej = pojawią się nowi dostawcy, węsząc okazję do zarobienia; nie będziesz walczyć ze stroną podażową = ona zainwestuje i wychowa sobie nowego klienta, żeby upłynnić towar.

Także cenna uwaga co do szkodliwości niektórych produktów, na pewno to argument bliższy wielu ludziom i bardziej motywujący do zmiany wyborów - bo jednak sprawa bliska, ciężej ją od siebie odsunąć.

Expand full comment
JJ's avatar

Ja po prostu jestem zdania, że tylko edukacja jest w stanie zdziałać to czego chcemy. Regulacja powoduje jedynie, że kreatywność ludzi unikających regulacji jest coraz większa, a ominąć da się każde regulacje.

Nie da się natomiast przeskoczyć ściany braku zainteresowania produktem nieetycznej firmy, a tu już rola edukacji żeby ten brak zainteresowania się organicznie pojawił.

Problem regulacyjny jest bardzo szeroki (między innymi dlatego, że biorą się za niego w rządach ludzie bez realnego doświadczenia w prawdziwej pracy) i niestety wiele przypadków pokazuje, że właśnie regulacja napędza popyt na tanie rzeczy. Dlaczego? Bo regulacja powoduje wynoszenie miejsc pracy w odległe miejsca, a redukcja całych sektorów gospodarki prowadzi do tego, że mniej ludzi stać na droższe rzeczy!

To się tyczy również kwestii firm, które płacą minimalne wynagrodzenia - dopóki klient nie zrozumie, że dawanie zarobić takiej firmie jest czymś złym, doputy firmy traktujące tak pracowników będą istniały.

Niestety obserwując społeczeństwo mam smutne wrażenie, że mało kogo obchodzi dziś jakie konsekwencje mają ich wybory. Ludzie wybierają ignorancję bo są z natury egoistami, a pozbawiani systemowo duchowości, stają się na tym polu, nieświadomie, coraz gorliwsi.

Co do ASE - konia z rzędem temu kto wskaże gdzie naprawdę na świecie w czasach nowożytnych był wolny rynek. Może zabrzmi to jak śmiała teza, ale to nigdy po 1800 roku nie miało miejsca. W zasadzie od ponad dwóch wieków regulacje tworzy się na potrzeby dużych korporacji, które legalnie (w usa) lub nielegalnie (reszta świata) lobbują konkretne przepisy, których celem jest jedynie ograniczenie konkurencyjności mniejszych firm i blokowanie innym dostępu do rynków.

Temat jest bardzo ciekawy i polecam go zgłębić zwłaszcza od strony historycznej. Bardzo ciekawe są w tym temacie książki autorstwa Antonego C. Suttona (seria o Wall Street) czy Fredericka Howe-a (Spowiedź Monopolisty).

Zrozumienie tego dlaczego np. w usa w większości stanów nie można dzisiaj wytwarzać sera według tradycyjnych receptur, za to mcdonald’s może dodawać soli drogowej do frytek, a coca cola została uznana przez fda jako lepszy napój dla dzieci niż woda (!), staje się dużo łatwiejsze.

Expand full comment