Po części pierwszej przyjść musi część druga, wracamy więc do Teorii Uniformu. Powtórzę szybko tezę, którą przedstawiłem wcześniej - uniform to idea nas samych, zamknięta w rzeczach, które wybraliśmy, by ją zobrazować.

Stąd też wynika cała trudność w budowaniu własnego uniformu - trzeba dobrze znać samego siebie, mieć jasną ideę tego, co chcemy komunikować światu i na koniec jeszcze poświęcić odpowiednio dużo czasu, by nauczyć się, jak to robić. A, no i potrzeba też odwagi, by nie uginać się pod presją społeczeństwa, które to jest przerażone każdym objawem indywidualizmu i inności.
Poradniki w stylu “Top 10 rzeczy, które każdy musi mieć” to kompletne bzdury. Nie, to nieprawda, że czarne oxfordy to podstawa KAŻDEJ szafy i nie, nie są to najbardziej uniwersalne “klasyczne” buty, jakie można mieć. O ile takie teksty potrafią być użyteczne na początku drogi (użyteczne głównie po to, by zapoznać się z gamą dostępnych możliwości, nie traktowane jako bezbłędna nawigacja), tak po pewnym czasie zaczynają kreować ograniczenia i hamować indywidualną ekspresję. Jeśli styl i wyrażający go uniform ma być rzeczywiście indywidualny, nie da się go stworzyć na podstawie poradnika, bo ten proces to kreacja, a nie odtwórstwo. Idąc ślepo za poradnikiem po prostu stworzysz kalkę kogoś innego.

Do rzeczy więc: zamiast powielać te brednie, podzielę się z tobą ćwiczeniami, które ja praktykuję, by pracować nad tematem.
Ćwiczenie 1: Fundamenty.
Zacznijmy więc od absolutnych podstaw. Wróćmy do pytania, które również już padło w części pierwszej - po co mi to wszystko? Jaki komunikat chcesz przekazać wszystkim dookoła za pomocą swojego wizerunku? Co chcesz powiedzieć osobie przed Tobą zanim zaczniesz mówić? Nasz wizerunek mówi za nas i to już z daleka. Tu nie da wstrzymać się od odpowiedzi. Usiądź więc z kartką papieru i postaraj się spisać przemyślenia, które przyjdą Ci do głowy. Może się to wydawać proste, ale zaręczam, że rzetelne, dobrze przemyślane odpowiedzi i mnie przysporzyłyby problemów, a robię to regularnie1.
Ćwiczenie 2: Znajdź nauczycieli.
Wiemy już, że uniform to komunikat. Idąc za myślą Ingmara Bergmana - If I see something good, I steal it and make it my own.2 Ludzie (a i nie tylko, bo ten mechanizm działa w całym zwierzęcym świecie) od dziecka uczą się nowych rzeczy naśladując innych. Nasz wizerunek to nic innego, jak kolejny język, którym należy nauczyć się posługiwać, by móc mówić pięknie i na temat.
By zdobyć tę umiejętność znajdź więc odpowiednich nauczycieli. Ludzi, którzy potrafią to robić w sposób, w jaki chciałbyś i Ty. Zdjęcia wystarczą, przecież to język bez słów. Kto Cię inspiruje? Wierz mi, że najlepsi nauczyciele to ludzie, którzy mówią językiem uniformu naturalnie. Na pierwszy rzut oka można rozróżnić tych, których wizerunek warunkuje jedynie wykonywany zawód lub niska, egoistyczna potrzeba prezentacji wysokiego statusu materialnego innym.
Znajdź tych ludzi, którzy do Ciebie przemawiają. Zbierz ile materiałów się da, a potem postaraj się zrozumieć nie co Ci ludzie noszą czy jak wyglądają, ale co starają się w ten sposób powiedzieć światu. Gdy już zaczniesz rozumieć ten język, to tylko kwestia czasu, by nauczyć się w nim przemawiać.



Ćwiczenie 3: Czystki i post.
Poziom trudności rośnie. U mnie to ćwiczenie sprawdziło się świetnie choć okupiłem to frustracją i trudem. Tylko puste da się napełnić. Chyba każdy z nas spotkał się kiedyś z paradoksem wyboru. To idea opisana przez Barry’ego Schwartza w książce o takim też tytule3. W przeniesieniu na realia tekstu, postaram się szybko przybliżyć koncept. Szafa pęka w szwach, a my i tak nie wiemy co na siebie założyć. Gdy już po trudach uda nam się wreszcie coś wybrać, z tyłu głowy i tak kotłuje się myśl, że może trzeba było jednak założyć to, albo to, albo jeszcze coś innego. Przez co nie tylko, codziennie, już na start, mierzymy się z karkołomnym zadaniem podejmowania zbyt wielu decyzji, ale również nasze ogólne zadowolenie, z tych już podjętych, jest niższe.
Znakomitym sposobem na krystalizację uniformu jest właśnie generalna czystka w szafie, redukcja do podstaw. Ponownie, nie do “top 10 rzeczy, które musisz mieć”, tylko do tego, co Ty uważasz za absolutnie niezbywalne. Nie będę się bawił w Marie Kondo, rzucając radami na temat tego jak to robić, bo to wszystko jest częścią procesu. Zrób to po swojemu, zrób to ile razy będzie trzeba, zniechęcaj się i męcz, bo właśnie tędy droga.
Gdy już uporasz się z redukcją, nadszedł czas na post. Postaraj się przez najbliższy czas (ten koncept też już u mnie był - wartości wszystkiemu nadaje czas, którym to okupiliśmy, nie ma drogi na skróty, która prowadziłaby do równie wartościowych rezultatów) korzystać tylko i wyłącznie z tej selekcji. Bardzo szybko zacznie klarować się lista tego, czego brakuje, by móc wyrażać się w sposób, którego szukamy. A kto wie, może okazać się, że coś z tego co uważaliśmy za “niezbędne” już dłużej nam nie pasuje i może śmiało oddać swoje miejsce czemuś nowemu.4
UWAGA, UWAGA - wspomniana lista musi jednak poczekać, całe ćwiczenie nie będzie miało sensu jeśli zaczniesz nowy zakupowy szał tylko dlatego, że po trzech dniach korzystania z wersji podstawowej uznałeś, że koniecznie potrzebujesz czegoś nowego! To nie tylko post od rzeczy, które nie ostały się po czystce z kroku pierwszego, ale również od zakupów.
Złośliwi wiercą się na krzesłach z pytaniem - Ale jak to, przecież nosząc przez cały czas to samo jest nudno i rzeczy szybciej się zużyją?! Ciekaw jestem, czy kiedykolwiek próbowali. Zdziwić się można ile niespodziewanych wcześniej pomysłów i połączeń przyjść może do głowy gdy korzystasz na przemian z ograniczonej liczby przedmiotów. Dalej, z czasem, rzeczy wysokiej jakości (przy odpowiedniej konserwacji, potrzebnych naprawach zrobionych na czas i użytkowaniu zgodnie z przeznaczeniem) stają się jedynie lepsze i lepsze.5
Wszystkie te ćwiczenia powtarzam regularnie, stanowią one dla mnie przydatne narzędzia nie tylko do kreowania swojego wizerunku ale i do rozwoju osobistego w ogóle. Jak wiadomo, niby chodzi tylko o ubrania, ale zawsze też o wiele, wiele więcej.




Zbliżając się do końca chcę podkreślić ponownie bardzo ważną dla mnie cechę uniformu. Zmienność. Jest ona nieodłącznie wpisana w tę teorię, bo uniform bazuje na istocie noszącego, aby brnąć do przodu i się rozwijać zmiany są nieuniknione. Stąd też i sam uniform rozumiany w ten sposób będzie nieustannie ewoluował. Rozwój wymaga zmiany, stagnacja to krok w tył, a to nie kierunek, w którym ja chcę zmierzać.
Ludzie często zapominają, że nie ubieramy się tylko po to, by nie biegać nago po ulicach. Świadomie kreując swój wizerunek można poznać lepiej samego siebie, łamiąc konwencję otwierać się na nowe, wywoływać dyskusję, a także (a może przede wszystkim!) dobrze się bawić i sprawić, że nasz czas tutaj będzie trochę lepszy i szczęśliwszy. Czego sobie i Tobie serdecznie życzę!
Nie ma dobrego tematu bez dyskusji, jestem niezmiernie ciekaw co Ty sądzisz na temat tej teorii. Poniżej znaleźć można sekcję komentarzy, porozmawiajmy!
Uprzedzając - nie zamierzam publikować moich odpowiedzi, bo jak już mówiłem, to jak ze spisywaniem na szybko zadania domowego. Niby zrobione, ale absolutnie nie przybliża nikogo do wiedzy. Od samej odpowiedzi ważniejszy przecież jest cały proces szukania, zastanawiania się i podejmowania prób.
W wolnym tłumaczeniu - “Jeśli widzę coś dobrego, kradnę to i zmieniam w swoje”. Szerszy cytat https://austinkleon.com/2019/03/30/a-great-hodgepodge
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/178232/paradoks-wyboru-dlaczego-wiecej-oznacza-mniej lub w wersji do słuchania TED https://www.ted.com/talks/barry_schwartz_the_paradox_of_choice
Na szczęście powoli również w Polsce rośnie rynek rzeczy z drugiej ręki. Tu ponownie, przedmioty wysokiej wartości (nie mylić z wysoką ceną, choć oczywiście z reguły są one droższe) wygrywają, gdyż ich cena na rynku wtórnym jest po prostu stabilniejsza.
Jeśli budujemy swój wizerunek w oparciu o rzeczy wysokiej jakości, gdy te przestaną nam służyć, będziemy w stanie odzyskać lwią część (a w niektórych przypadkach i całość) pierwotnej inwestycji. W przeciwieństwie do byle jakiej masówki pokroju fast fashion, która niestety zalewa rynek i planetę. Dlatego ja bez wyjątku uważam jakiekolwiek (JAKIEKOLWIEK!) zakupy z tej drugiej kategorii nie tylko za nieopłacalne, ale i po prostu nieetyczne.
To dyskusja na osobny tekst, na pewno wrócę do tego w przyszłości
Przypisy do zdjęć:
*Nie codziennie można poznać kontekst zdjęcia spisany przez samego autora, dla ciekawych zachęcam do przeczytania https://kasterine.blogspot.com/2012/09/james-baldwin.html
**Na zdjęciach Daniel Day-Lewis w filmach W imię ojca (1993), Nieznośna lekkość bytu (1988) oraz Nić widmo (2017).