Marketing Szeptany - pieszczotliwie zwany też polecajkami - to cykl, w którym raz w miesiącu redakcja Magazynu REWERS oraz zaproszeni goście dzielą się swoimi rekomendacjami.
Dzisiejszy Marketing Szeptany zredagował: Łukasz Lenczyk
Zanim dotrzemy do standardowej selekcji poleceń tego miesiąca, mamy dla was kolejny, najdłuższy dotychczas odcinek podcastu. W pełnym składzie usiedliśmy do tematu błędów, które popełniliśmy w naszej ciuszkowej karierze. Ku przestrodze i dla inspiracji.
Z ogłoszeń to tyle, przejdźmy do tekstu.
Co nosimy?
Kamil: Damski pierścionek (w sumie rozmiarowo raczej pierścień) z polskiej biżuteryjnej marki Maar. Niektórzy noszą bandany i apaszki, niektórzy wrzucają 8 bransoletek na swoje nadgarstki, a ja mam słabość do pięknych, unikatowych błyskotek. W pierścieniu Maar bardzo podoba mi się jego organiczna, trochę przerażająca forma (czy to fale, a może macki? Wyobraźnia działa!), cudowny kolor kamienia i sama wizja stojąca za kolejnymi kolekcjami Agaty i Antoniego. Pierwszy raz mam też tak duży pierścień na palcu i choć dopiero uczę się go nosić, to już widzę, że będzie jedną z najczęściej zakładanych ozdób na moje dłonie.
Łukasz: W tym miesiącu derby! W innym, niż zazwyczaj wydaniu. Zwykle służyły mi w standardowym połączeniu z garniturem czy zestawami koordynowanymi, zawsze z marynarką. Od pewnego czasu natomiast, eksperymentuję z wdrożeniem ich do tych bardziej eklektycznych, casualowych setów. Na start starałem się dopracować połączenie, które chodziło mi po głowie od dawna - zestaw z carpenter pants Carhartta. Oprócz tego, na potrzeby publikowanego ostatnio artykułu, walczyłem również z połączeniem wiązanych butów i białych skarpet. Przez długi czas nie mogłem sobie nawet wyobrazić setu, w którym to połączenie mi się spodoba aż tu nagle… Rezultaty obu połączeń zobaczyć możecie w tym artykule.
Powiem, że takie rozpracowywanie nowych połączeń to nie tylko dobre ćwiczenie kreatywne, ale i świetna zabawa! A rezultaty bardzo mi się podobają, na pewno zagoszczą w mojej rotacji na dłużej.
Mateusz: Za oknem kwiecień-plecień, więc wszystko się miesza - jak krótko streścić, co noszę, jeśli tydzień temu mieliśmy odczuwalne temperatury na minusie, a dziś 26*C w cieniu? Wyróżnię zatem jedną rzecz, mój nowy nabytek - bawełniany fun-cardigan, z każdym panelem w innym kolorze, który miałem na oku już chwilę. Na Marrktcie wisiał tak długo, że doczekał dwóch obniżek - co z jednej strony motywowało do zakupu, a z drugiej trochę odstraszało (ale że nikt go nie chce?). Zdecydowałem się, nie żałuję - ma kieszenie, dobre proporcje, jest ciepły (ale bez przesady za bardzo) i łatwo go narzucić na t-shirt. Nie lubiłem kardiganów, a jednak!
Karolina: Wciąż zakochana we wspomnianym niedawno krepowym [w sensie, że z kory, bawełny seersucker - przyp. Mateusza], niebieskawym "garniturze" z Poszetki — na granicy piżamy i modowego statementu, czyli dokładnie tam, gdzie lubię. Oprócz tego lniane spodnie z Uniqlo (czarne i wojskowa zieleń), proste t-shirty i apaszki pod szyją — niby nic, a jednak jakby bardzo coś. W sumie zestawy idealne na poranną kawkę, szybkie biznesowe spotkanie, spacer po mieście i wskoczenie na kieliszek wina. Uniwersalne w czystej postaci.


Co pijemy?
Kamil: Nadal dominuje u mnie ziarno z palarni DAK - niestety jest to ostatnia paczka o chwytliwej nazwie White Lotus, ale I’m not sad, because it’s over, I’m happy, because it happened. Dzięki tej kawie odkryłem, że bardzo lubię cytrusowe nuty w swoim czarnym naparze i właśnie tego mam w planie teraz zacząć szukać. Cieszę się, że zaczął się również sezon na matcha latte na lodzie (oczywiście mówimy o Happa To Mame, które znajdziecie w Warszawie i Poznaniu) i czuję, że to ona zdominuje mój Marketing Szeptany w kolejnym miesiącu.
Łukasz: Zieloną herbatę! W wersji ciepłej i na zimno. Ta druga, po raz pierwszy zdarzyła mi się przypadkiem, gdy zapomniałem o zaparzonym kubku i ten wychłódł do cna. Nie mając serca by wylać zawartość do zlewu wstawiłem go na noc do lodówki i tak przygotowaną ice tea ze smakiem wypiłem w słońcu następnego dnia. Bez cukru i innych słodzików!
Mateusz: Nie uwierzycie, ale odkryciem mojego ostatniego tygodnia zostaje… virgin mojito [xD], domowej roboty. Świeża mięta, sok z limonki, odrobina brązowego cukru, sporo lodu, woda gazowana - funduję sobie wiosnę (albo i już lato?) w szklance. Dobry kompan do świeżych, pełnych warzyw wiosennych dań, na które ostatnio mam ochotę - oraz zdrowa alternatywa do popijania wieczorami, zamiast słodkich napojów, zamiast alkoholu.
Karolina: Czuję się tutaj gościem iście jednorazowym (panowie!!!), podsumuję elementy constant, które nie wieją nudą, a są stabilnym hedonizmem. Nie mogę zacząć inaczej niż od Negroni. Choć od razu prostuję: to nie tak, że moją podstawową formą nawodnienia jest alkohol. Natomiast jeden z moich trzech customowych perfum pachnie właśnie Negroni, więc jak nie piję, to przynajmniej wdycham (drugi z tych trzech to Negroni Sbagliato). Kawka specialty to już nie rytuał, nie styl życia, to stała — z pełną satysfakcją przyznaję, że w naszym domu to ja pierwsza robiłam aeropressy i dripki. Owszem, na ziarnach z dyskontu, ale od czegoś trzeba było zacząć (Mateusz, wybacz ten coming out). Nowofalowe wina z zimnych krajów — Morawy, Austria, Słowenia. Te rejony mają dla mnie coś z polskiej mentalności, w bardzo pijalnej wersji. Obrócę też pytanie: czego nie piję? Wody. Serio. Proszę o triki na odczarowanie tego nawyku, bo moje zatoki płaczą razem ze mną.
Czego słuchamy?
Kamil: Nie ustalałem tego z Karoliną (przeczytacie za moment), ale również kwiecień minął mi w towarzystwie Odeszy. Prawdopodobnie jednak ja uchwyciłem ją od trochę innej strony, ponieważ słuchałem nałogowo Music to refine, czyli ośmiogodzinnego miksu ścieżki dźwiękowej z serialu Severance w aranżacji elektronicznej, ale jednocześnie nieprzytłaczającej słuchacza. Tych utworów słucha mój innie podczas pracy oraz outie podczas codziennych domowych zadań i jest to bardzo relaksujące doświadczenie.
Łukasz: Ten miesiąc, to nostalgiczna wycieczka do muzyki czasów gimnazjalno-licealnych! Wszystko za sprawą tekstu, który opublikowałem na początku tygodnia. Opracowując playlistę, która miała obrazować podnoszony temat (znaleźć ją można we wspomnianym tekście), wróciłem na chwilę do czasów, gdy rytm moich kroków ustalały gitarowe riffy i mocna perkusja. Choć aktualnie częściej słucham choćby city popu (o czym poniżej pisze Mateusz!) przyjemnie było poczuć na chwilę energię zaklętą w cięższych brzmieniach.
Mateusz: Ofensywa japońskiego city popu trwa (momentami do przesady). Czy to na słuchawkach, do pracy, czy na głośnikach, do towarzystwa; co wieczór jakaś playlista z nim przygrywa mi w tle. Połączenie klimatu lat 80., syntetycznego jazzu, prostej rytmiki i chwytliwych refrenów - zazwyczaj jedynego momentu, gdy w całej piosence pada zrozumiałe słowo po angielsku - ma w sobie to coś, co sprawia, że chcę do tego wracać. Konkretny album do polecenia? Makoto Matsushita - First Light.
Karolina: W skrócie, wszystko, co elektroniczne: Elderbrook, Odesza, Shallou — jakby ktoś wrzucił emocje w syntezator i dodał nutkę przestrzeni. Niezmiennie również PRO8L3M, na początku z dużą rezerwą ze względu na warstwę tekstową, teraz co roku chłopaki zajmują mi całe Spotify Wrapped. Miękkie miejsce w sercu zajmują też popowo-filmowe aranżacje: historia polskiego hip-hopu NOSPR-u, Bastille x Hans Zimmer, a nawet Deadpool w wersji choir (tak, to istnieje).
Gdzie chodzimy?
Kamil: Wszędzie, gdzie tylko się da - na kawę, na matchę, do parków, do miast, do galerii (ale tu tylko do łazienki podczas dłuższych eskapad). Korzystam ze słońca, temperatury i zmiany garderoby na letnią i staram się robić przynajmniej te 10 tysięcy kroków, żeby wbić się w wiosenny klimat. Widzę po swoich znajomych, że wszyscy przyjęli teraz ten sam tryb, więc ewidentnie stęskniliśmy się za dwucyfrowymi Celsjuszami.
Łukasz: Biegać! Po kilku miesiącach przerwy niezmiernie cieszę się, na powrót do regularnych treningów. Moja przygoda z bieganiem trwa od dawna, z przerwami wymuszonymi kontuzjami, czy zbyt napiętym trybem życia, będzie już dobrze ponad dziesięć lat. Bo bieganie to dla mnie recepta na stres i napięcia w codzienności, nie zdarzyło mi się chyba, by po biegu czuć się gorzej niż przed (psychicznie, najdłuższe biegi powodują jednak pewne dyskomforty…). Tak więc cieszę się i chodzę biegać najczęściej, jak się da!
Mateusz: Chodzę na spacery, kiedy tylko mogę - trochę z chęci, a trochę z przymusu, bo przez naderwane ścięgno bieganie odpada (nie pozdrawiam). Z tego samego powodu przemieszczam się tempem nieco dziadkowym, mam czas spojrzeć na drzewa, zwrócić uwagę na kwiaty, zerknąć na detale elewacji bloków na osiedlu… w sumie całkiem fajnie, bo pierwsza wiosna w nowym miejscu się nie powtórzy. Zdarza mi się też zajść na ogródki działkowe - może od tego powinienem zacząć, polecenia ROD tu jeszcze nie było! - ciekawa odmiana od parków i osiedli, a do tego nostalgiczne wspomnienie działki mojej babci. Sprawdźcie, czy gdzieś w pobliżu też nie macie takiego miejsca; dziś coraz więcej ogrodów działkowych oficjalnie zaprasza do odwiedzin i nie zamyka się na ludzi z zewnątrz.
Karolina: Gdzie się da i kiedy się da — pieszo, z intencją i bez. Kocham Warszawę na progu wiosny, kiedy miasto pachnie czymś innym, nowym, a człowiek może się włóczyć po uliczkach Starego Mokotowa z kubkiem kawy/wina w ręku. A aktualnie? Halo, jestem na plaży w Miami (muszę dodać: tak, to ja dzwonię XD). Nie, nie na solo wakacjach - podróże z mężem > wszystko inne - bywam w Stanach wyłącznie “służbowo”, czyli konferencja, pół dnia wolnego, powrót z jetlagiem i zatokami godnymi dramatu w pięciu aktach. Więc chwilowo nigdzie nie chodzę, próbuję przeżyć.
Co czytamy?
Kamil: Nic. Niestety. Na ten moment więcej w moim życiu muzyki i obowiązków, a dużo mniej czasu, aby faktycznie w coś się porządnego wciągnąć. Złożyło się na to też zrezygnowanie z abonamentu Legimi, który zaliczył ostatnio ogromnego minusa za nieprzejrzyste zasady wynagradzania autorów książek, przez co wielu wydawców wycofało swoje pozycje z oferty tej usługi. Nie mam jednak wyrzutów sumienia związanych z czytaniem mniej - jest to ważna aktywność w moim życiu, ale nie oznacza to, że muszę się jej podejmować za wszelką cenę, prawda?
Łukasz: Z tematów książkowych, w tym miesiącu kończę to, co zacząłem. Jest więc Czarodziejska góra Tomasza Manna oraz Mój Giovanni James’a Baldwina. A oprócz tego, zapędziłem się w króliczą norę internetowych tekstów o gałęziach stylu Ivy… jeśli uda mi się kiedyś z tego odkopać, opowiem co znalazłem!
Mateusz: Papierowych wydań w tym miesiącu nie polecę, bo to książki i artykuły raczej polityczne - udzielił mi się przedwyborczy nastrój - a nie mam zamiaru prowadzić tutaj agitacji, to nie platforma od tego! Wolę skierować Waszą uwagę na coś innego: newsletter Heddels. Znałem tę stronę ze świetnych artykułów o historii workwearu (istna biblia!), a ostatnio dopisałem się też do ich newslettera, żeby dostawać na skrzynkę te co ciekawsze wpisy. Jakoś łatwiej zebrać mi się do lektury, jeśli mam przed sobą jedną rzecz, a nie mnóstwo do wyboru - dlatego polecam wszem i wobec, żeby do swojej listy (oprócz REWERSu rzecz jasna) dorzucić i tę publikację.
Karolina: To literacko urodzajny czas, więc podsumuję kilka pozycji czytanych w ostatnich dniach, gdyż jestem typem konsumenta książek, który czyta kilka pozycji jednocześnie:
Chłopcy i mężczyźni – Richard V. Reeves
Żeby zrozumieć, że feminizm i rozmowy o zdrowej męskości mogą iść ramię w ramię. Nie „przeciwnicy”, tylko współtowarzysze zmian.What’s Your Dream? – Simon Squibb
Bo czasem trzeba, żeby brytyjski koleś z YouTube zapytał cię, o czym marzysz, zanim sam/a się nad tym zastanowisz. Simon nie jest jednym z tych od porannego rytuału, gość trzeźwo patrzy na realia budowania pierwszego biznesu, widzę w tym siebie na początku mojej przedsiębiorczej ścieżki.Praca emocjonalna – Rose Hackmann
Dla zrównoważenia, temat o tym, że kobiety mają tendencję brać na siebie wyzwania i oczekiwania, które są ledwie dostrzegalne - i nie chodzi tylko o prace polegające na pomocy innym (lekarki, pielęgniarki, opiekunki, przedszkolanki). O tym, jak często nieświadomie moderujemy emocje, zarządzamy napięciami i trzymamy świat w ryzach, nawet jeśli robimy to w tle. Czytałam i kiwnęłam głową jakieś 84 razy.Eskapada – Malcolm XD
Znających serię, nie muszę przekonywać do tej czystej radości z połykania książki, czytałam na plaży w Miami i otulała mnie swoją radosną grą słów oraz duma z bycia Polką. W Miami.Lowizm – Filip Cembala
Barwne lingwistyczne sudoku pana z Instagrama, tak trafnie opisujące naszą psychikę, nadmierne oczekiwania oraz dziecięce ciągoty. Jakby ktoś twoją psychikę złożył z klocków, a potem delikatnie ją rozebrał i powiedział: „Ej, to okej, że tak masz”. Ciepłe, mądre, kojące.