Z innej bańki #2 - Wielkie WAHanie
O tym jak przypadek doprowadził do powstania jednego z najważniejszych efektów gitarowych w historii.
Genesis
W latach gimnazjum, jak wielu, zacząłem interesować się muzyką. Począwszy od kilku piosenek Linkin Park i przypadkowo widzianego teledysku Foo Fighters (o tego!) na MTV. Jako że w moim towarzystwie kilka osób grało na instrumentach, i ja chciałem spróbować swoich sił z gitarą. Przy trzecim podejściu poczułem wreszcie o co w tym chodzi. Najbliższe lata miały być w dużej części oparte właśnie o muzykę. Z wybranej początkowo elektro-akustycznej - wybór nieoczywisty, miał być podparty pragmatycznym kryterium “uniwersalności” takiego rozwiązania, okazało się, że po prostu się nie znam - szybko przerzuciłem się na wymarzoną gitarę elektryczną.
Jak to przy każdej nowej fascynacji, w wieku wczesno nastoletnim, spędzałem większość wolnego czasu przy gitarze. Był to złoty czas forów internetowych, z szerokim gronem aktywnych użytkowników. Gitarzysci.pl (data rejestracji konta - 25.01.2011). Wspaniałe czasy. Ale to nie ma być autobiografia, a tekst o sprzęcie!
Long story short - Film “Będzie głośno”1 w połączeniu ze wspomnianym forum (w szczególności z sekcją DIY!), zachęciły mnie do dalszej eksploracji i eksperymentów, również ze sprzętem. W tej kategorii, moim największym odkryciem była “kaczka”.
WAH WAH
“Kaczka”. Polska, kolokwialna nazwa tego efektu nigdy do mnie nie przemawiała. Brzmi niepoważnie. Opisuje jeden z najprostszych, a jednocześnie niesamowicie kreatywnych efektów, jakie powstały. Znacznie bardziej działa na mnie enigmatyczna nazwa wah wah.
Pozwolę sobie zacytować definicję bezpośrednio z Wikipedii, bo z rozrzewnieniem wspominam, ile razy zdarzyło mi się tenże opis czytać:
Wah-wah (lub tzw. kaczka) – podłogowy efekt gitarowy z rodziny pedałów ekspresji do gitar elektrycznych i gitar basowych, charakteryzujący się możliwością zmiany parametrów jego działania w czasie grania, kiedy ręce gitarzysty są zajęte. Wah-wah to filtr obwiedni, w oryginalnej postaci było to urządzenie do regulacji szerokości pasma przenoszenia, dodatkowo jednak urządzenie potrafi wzbogacić brzmienie o charakterystyczny efekt „mówienia” gitary, stąd też nazwa samego efektu.2
Teorię już znamy, ale trudno po samym opisie wyobrazić sobie, o co chodzi. Pisanie o muzyce, jest jak tańczenie o architekturze.3 Posłuchajmy więc!
Efekt, który powstał przypadkiem w drugiej połowie lat 60-tych, w oryginalnym zamyśle, miał być przeznaczony dla muzyków grających na instrumentach dętych (stąd też pierwszy model na rynku sygnowany był nazwiskiem Clyde’a McCoy’a - trębacza), swój prawdziwy potencjał uwolnił w połączeniu z gitarą elektryczną.
Bardzo szybko znalazł odbiorów w gronie łamiących normy, wschodzących gwiazd muzyki elektrycznej. To co robili za pomocą wspomnianego efektu Jimmy Hendrix (przełomowa wersja Star Spangled Banner lub energetyczne Voodoo Child), czy Jimmy Page (wczesne nagranie Led Zeppelin - Dazed and Confused w dużej części brzmieniowo oparte o wah wah, ten sam efekt użyty w inny sposób w solo jednego z ich największych przebojów - Whole Lotta Love) to tylko początek. Lista legendarnych użytkowników tego efektu zdaje się nie mieć końca. By wspomnieć kilku: Jerry Cantrell, Dimebag Darell, Joe Satriani, SRV, Steve Vai, John Frusciante, Tom Morello, czy choćby Kirk Hammet. Ten ostatni korzysta z efektu tak często, że w środowisku stało się to do pewnego stopnia memiczne! Mówi się, że to aż dziwne, jeśli w jego solówkach NIE pojawi się wah wah.
Oczywiście, że chciałem tego spróbować samemu! Przy pierwszej nadarzającej się okazji, korzystając z forumowej handlarki, udało mi się w taki efekt zaopatrzyć. Tu zabawna, z perspektywy czasu, niewiarygodna wręcz historia. Okazało się, że sprzedającym tenże efekt jest… Leszek Cichoński.4 Kto by się spodziewał, kogo można było w tamtych latach spotkać na zwykłych, internetowych forach. Tekst ogłoszenia głosił, że efekt był modyfikowany. W rozmowie telefonicznej przed sprzedażą, na pytanie o wspomnianą modyfikację, dowiedziałem się, że efekt modyfikowany był przez Analog.Man’a5 na zlecenie poprzedniego właściciela kostki - Jurka Styczyńskiego!6 Kawałek historii polskiej muzyki, który sprawiał mi wiele radości przez lata.
Ale wracamy do tematu. W pełni świadomie, wcześniej pominąłem jeszcze jedno nazwisko na liście użytkowników “kaczek”. Żywa legenda, guru znany z dopracowanego do perfekcji, przełomowego i pionierskiego brzmienia - David Gilmour. Jeden z filarów Pink Floyd, aktywny na scenie od wczesnych lat 60-tych. Korzystał z tego kultowego efektu przez całą swoją karierę. Można by mnożyć przykłady, gdzie brzmienie jego gitary przekracza granice wyobraźni, dzięki kreatywności i wspominanej zabawce, ale ja ograniczę się tylko do jednego. W 1972 roku Pink Floyd zagrali jeden ze swoich najbardziej kultowych koncertów. Co ciekawe, był to koncert… bez widowni. Nagranie zarejestrowane w Pompejach to dla oglądających prawdziwe przeżycie. Pisać mógłbym o tym wiele, samemu słuchałem tego koncertu więcej razy niż jestem w stanie zliczyć. Fajnie, no ale co ma z tym wspólnego wah wah?
W piosence Echoes, monumentalnej i budzącej emocje, słychać dźwięki do złudzenia przypominające krzyki mew (dla niecierpliwych fragment od 11:40). To nie mewy. To nie żaden syntezator. To David Gilmour na gitarze, z efektem wah wah wpiętym wspak, panujący mistrzowsko nad sprzężeniem wywoływanym przez sprzęt.
Terminus
Nie dalej jak w zeszłym tygodniu przeczytałem w Internecie wypowiedź Herbiego Hancocka, kolejnej żywej legendy muzyki. Powiedział on, że 15-letnia przerwa w jego twórczości wynika z “króliczych nor” na Youtube, w które wpadał z zapamiętaniem.7 Zdarza się to więc każdemu. Świat muzyki, sprzętu i wszystko inne co z tym związane fascynowały mnie przez lata i mimo tego, że dziś nie pochłaniają już tyle mojego czasu co kiedyś, od czasu do czasu wracam do nich z uśmiechem.
Jak widać na podstawie wah wah czasem wystarczy, by szczęśliwy przypadek połączyć z kreatywnością i chęcią do eksperymentów zmieniając historię na zawsze.
Dla zainteresowanych pokusiłem się, by wybrać kilka piosenek, które bez wah wah nie byłyby tym samym. Zainteresowanych zapraszam do odsłuchu!
W oryginale “It Might Get Loud”. Bardzo interesujący dokument muzyczny, w którym udział biorą Jimmy Page, Jack White oraz The Edge.
Cytat, którego autorstwo przypisywano wielu postaciom. By wymienić kilku - Frank Zappa, Elvis Costello czy Thelonius Monk.
Znany polski gitarzysta oraz aktywista, organizator Gitarowego Rekordu Guinnessa we Wrocławiu.
Postać w środowisku gitarowym niemal mityczna, jego efekty gościły na podłogach najlepszych. Strona internetowa chyba jeszcze starsza niż wspomniane fora internetowe.
Gitarzysta legendarnej polskiej grupy Dżem.