To jest biuletyn Magazynu Rewers - krótkie podsumowanie najnowszych artykułów z perspektywy jednego z redaktorów, z dodatkową porcją treści na wybrany przez redagującego temat.
Na początek może podzielę się swoim spostrzeżeniem. Czytając komentarze pod filmikami Kamila, w tym Waszymi podcastami na YT widzę, że Wasza grupa odbiorców to zarówno osoby dopiero wchodzące w świat KME jak i już bardziej doświadczone. I po tych komentarzach widać, że takie osoby, które dopiero zaczynają szukają takich rozwiązań jak szafy kapsułowe, co więcej to właśnie dla nich są one tworzone.
Bo jest to wygodne, bo pozwala komponować stylizację z mniejszą obawą, że popełni się jakiś rażący błąd(*), bo zawęża wybór, co na początku drogi ułatwia zakupy, bo pozwala zbudować solidną bazę. Jeśli taka szafa kapsułowa jest zrobiona z sensem, to zwyczajnie jest świetnym drogowskazem dla początkujących.
Tutaj w miarę się zgodzę z podsumowaniem Mateusza, że warto wyciągać z nich coś dla siebie i takie kapsułowe szafy personalizować.
Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem Łukasza. Listy must-have nie zabijają kreatywności, przecież ogólnie ludzie nie są ubrani w to samo, nawet jeśli noszą się w tym samym stylu.
Jeśli na takiej liście będzie granatowa marynarka i krawat w grochy to jedna osoba zainspiruje się i weźmie marynarkę z hopsacku z nakładanymi kieszeniami, inna wybierze dwurzędowy blezer z metalowymi guzikami a trzecia pójdzie w ciemniejszy odcień granatu i wełnę fresco. Tak samo z krawatem, ktoś sięgnie po jedwabny klasyk, ktoś inny stwierdzi, że zamiast grochów woli jakiś inny symetryczny wzór a kolejny powie że od grochów woli pasy i taki krawat sobie sprawi.
Zdaję sobie sprawę, że to dowód anegdotyczny, ale nie znam nikogo (i Wy pewnie też nie) kto wziąłby takie zestawienie przeczytał i kupił wszystko jak leci 1:1. I wynika to z tego, że ludzie chcą, nawet w takich przypadkach te swoją szafę personalizować.
A rozwiązania instant właśnie dla takich osób (początkujących) są. Przecież to jasne jest, że Wy pewnie nic z nich nie wyciągniecie.
Ktoś kto zaczyna, ma iść na ślub, do teatru, czy na rozmowę o pracę, gdzie styl formalny jest wymagany to listę must-have przeczyta i wyciągnie podstawy, które pozwolą mu zacząć. Bo one są odpowiedzią na te konkretne problemy. I prawie pewne jest, że też sobie to spersonalizuje pod siebie zgodnie ze swoim gustem.
I rozumiem, że w tym wypadku nie mówimy o listach tworzonych na każdej podrzędnej stronie z rankingami i przewodnikami po wszystkich produktach świata, gdzie tam faktycznie są zwroty mówiące, że te produkty to musisz bezwzględnie mieć.
(*) Swoją drogą tych nie ma co się bać. Pomijając jakieś skrajne przykłady (rozmowa o pracę, jakieś uroczystości wymagające odpowiedniego stroju) to błędy w stylizacjach to pole do nauki i testowania co nam gra a co nie.
Właśnie ja odnoszę wrażenie, że te listy must-have i przewodniki zakupowe bardzo ograniczają - ale nie kreatywność, tylko zdolność do szukania. Oczywiście nie oczekuję od nikogo znajomości najbardziej niszowych marek i wiedzy, co się najlepiej sprawdzi (szczególnie na początku drogi), wiele razy jednak zderzyłem się z tym, że ludzie nie wyciągają inspiracji, ale przeglądają i kupują takie polecajki bezrefleksyjnie.
Ja często w swoich filmach zachęcam do podsyłania mi rzeczy, jeżeli ktoś faktycznie ich szuka i stara się zrozumieć, o co w tej modzie chodzi, ale potrafię otrzymywać później pytania od jednej osoby dotyczące tego samego problemu i praktycznie tego samego ubrania po 3-4 razy - bo oczekiwany jest gotowiec, czyli odpowiedź w stylu "tak" lub "nie". Choć dzisiaj wiele list oczywiście stara się tłumaczyć, co warto nosić dlaczego, z czym łączyć i tak dalej, to jakoś ta umiejetność przyswajania informacji zanika. To też pewnie dowód anegdotyczny i na koniec dnia trochę sam się nakręcam, ale mocno siedzą mi w pamięci próby wytłumaczenia komuś, dlaczego powinien zrezygnować z marynarki X, żeby po 3-4 dniach dostać zdjęcia z praktycznie taką samą marynarką, gdzie mogę kropka w kropkę skopiować swoją wypowiedź ;)
Z tego powodu do takich list w stylu Articles of Style mi trochę bliżej, bo u Dana zawsze były bardzo fajnie napisane artykuły dotyczące potem tych ubrań. Z jednej strony zgadzam się z Mateuszem, że poszło to w bardzo sprzedażową stronę, z drugiej strony czego możemy oczekiwać po sklepie z ubraniami?
Ja krytykuję promowanie “jedynych, właściwych rozwiązań” - nie poradniki na start, które zachęcają do zakupu “granatowej marynarki”. Taka lista ogólna, gdzie każdy odbiorca danego poradnika, przynajmniej w teorii sięgnie po wariant, który najbardziej mu odpowiada to dobry kierunek! Co innego materiały, które oznajmiają, że KAŻDY odbiorca MUSI mieć w swojej szafie bardzo konkretnie określony przedmiot (stąd też przykład białych skórzanych sneakersów, bez widocznych logo etc. etc.). Dla mnie właśnie te nadmiernie konkretne listy “must-have”, to zabijający kreatywność i indywidualizm problem!
Cześć! Na wstępie - wielkie dzięki za wyczerpujący i merytoryczny komentarz, zależy nam nie tylko na publikowaniu, ale i tworzeniu pola do dyskusji, więc Twój głos jest bardzo cenny.
Dalej - zacznę od końca. Z błędami pełna zgoda, nie można się ich bać, bo prędzej czy później każdy z nas je popełni. Im dalej w las, tym ich mniej, ale nawet po latach się zdarzają (przyznaję się, też swoje mam, nie tylko z dawnych czasów!). Niezależnie od tego, czy traktujemy ubranie jako język, jako sposób wyrażania siebie, czy jako coś wymaganego przez społeczne normy, musimy znaleźć coś, co nam osobiście pasuje i z czym czujemy się dobrze.
Co do rozwiązań instant za to - trochę się zgadzam, a trochę nie. W końcu tych okazji jest coraz mniej, przez co łatwiej się zgubić i tym trudniej bazować na czymś gotowym. Zastanowiłbym się też nad tym, czy np. ktoś, kto nigdy (czyt. maks. 1-2 razy w roku) nie chodzi w garniturach, naprawdę powinien sięgnąć po taki na rozmowę o pracę czy na własny ślub? Czy na pewno będzie wyglądać lepiej w czymś, czego totalnie nie czuje? Może powinien znaleźć swoją wersję „stroju na specjalną okazję”? Głośno myślę, bo nie wiem; pewnie zależy, gdzie stawiamy granicę personalizacji.
Kompletować szafę kapsułową (zwłaszcza tę w gotowym wydaniu) to jak kupić serię „klasyków literatury” wg listy ułożonej przez „eksperta” i niczego innego nie czytać. Boooooring!
Mateusz - w przypadku stroju na specjalną okazję myślę że zgadzamy się z tym, że znalezienie swojego złotego środka zawsze przychodzi z czasem. I pewnie ogólnie dobrze byłoby gdybyśmy wszyscy potrafili dobrze czuć się dobrze ze sobą też w tych bardziej formalnych stylizacjach. Jednak w niektórych okolicznościach ja jestem za opcją, że warto czasem poświęcić komfort kosztem wrażenia, jakie tym strojem można wywrzeć (i tu przybijam wirtualną piątkę z Kamilem i jego ostatnim artykułem o świadomej rezygnacji z komfortu).
Łukasz - w takim razie trochę inaczej odebrałem twój akapit. Ale chyba wynika to stąd, że takich list must-have pod konkretne przedmioty nie widziałem chyba nigdy, z drugiej strony, sam też obecnie już takich list nie przeglądam za bardzo, bo zdążyłem określić co się wpisuje w moją osobistą listę rzeczy "niezbędnych". A do czerpania inspiracji takie listy w pewnym momencie przestają się nadawać, bo rzadko da się wyciągnąć coś nowego, bo raczej autorzy tychże nie odkrywają koła na nowo.
Nadal jednak uważam, że mało kto świadomie popłynie z prądem takiej nadmiernie konkretnej listy i ślepo podąży za jej wytycznymi i wykupi każdy element takiej listy punkt po punkcie. A nawet jeśli, to zgaduję, że przez to będzie miał jakąś bazę, może sam przekona się co mu leży a co nie (jak w podsumowaniu Mateusza z artykułu (nie)ponadczasowe, z którym również się zgadzam) i ostatecznie tę swoją garderobę z czasem zindywidualizuje.
PS. następnym razem chyba założę konto, bo bez trudno jest dodać komentarze jako ta sama anonimowa persona ;)
Na początek może podzielę się swoim spostrzeżeniem. Czytając komentarze pod filmikami Kamila, w tym Waszymi podcastami na YT widzę, że Wasza grupa odbiorców to zarówno osoby dopiero wchodzące w świat KME jak i już bardziej doświadczone. I po tych komentarzach widać, że takie osoby, które dopiero zaczynają szukają takich rozwiązań jak szafy kapsułowe, co więcej to właśnie dla nich są one tworzone.
Bo jest to wygodne, bo pozwala komponować stylizację z mniejszą obawą, że popełni się jakiś rażący błąd(*), bo zawęża wybór, co na początku drogi ułatwia zakupy, bo pozwala zbudować solidną bazę. Jeśli taka szafa kapsułowa jest zrobiona z sensem, to zwyczajnie jest świetnym drogowskazem dla początkujących.
Tutaj w miarę się zgodzę z podsumowaniem Mateusza, że warto wyciągać z nich coś dla siebie i takie kapsułowe szafy personalizować.
Nie zgodzę się natomiast ze stwierdzeniem Łukasza. Listy must-have nie zabijają kreatywności, przecież ogólnie ludzie nie są ubrani w to samo, nawet jeśli noszą się w tym samym stylu.
Jeśli na takiej liście będzie granatowa marynarka i krawat w grochy to jedna osoba zainspiruje się i weźmie marynarkę z hopsacku z nakładanymi kieszeniami, inna wybierze dwurzędowy blezer z metalowymi guzikami a trzecia pójdzie w ciemniejszy odcień granatu i wełnę fresco. Tak samo z krawatem, ktoś sięgnie po jedwabny klasyk, ktoś inny stwierdzi, że zamiast grochów woli jakiś inny symetryczny wzór a kolejny powie że od grochów woli pasy i taki krawat sobie sprawi.
Zdaję sobie sprawę, że to dowód anegdotyczny, ale nie znam nikogo (i Wy pewnie też nie) kto wziąłby takie zestawienie przeczytał i kupił wszystko jak leci 1:1. I wynika to z tego, że ludzie chcą, nawet w takich przypadkach te swoją szafę personalizować.
A rozwiązania instant właśnie dla takich osób (początkujących) są. Przecież to jasne jest, że Wy pewnie nic z nich nie wyciągniecie.
Ktoś kto zaczyna, ma iść na ślub, do teatru, czy na rozmowę o pracę, gdzie styl formalny jest wymagany to listę must-have przeczyta i wyciągnie podstawy, które pozwolą mu zacząć. Bo one są odpowiedzią na te konkretne problemy. I prawie pewne jest, że też sobie to spersonalizuje pod siebie zgodnie ze swoim gustem.
I rozumiem, że w tym wypadku nie mówimy o listach tworzonych na każdej podrzędnej stronie z rankingami i przewodnikami po wszystkich produktach świata, gdzie tam faktycznie są zwroty mówiące, że te produkty to musisz bezwzględnie mieć.
(*) Swoją drogą tych nie ma co się bać. Pomijając jakieś skrajne przykłady (rozmowa o pracę, jakieś uroczystości wymagające odpowiedniego stroju) to błędy w stylizacjach to pole do nauki i testowania co nam gra a co nie.
Właśnie ja odnoszę wrażenie, że te listy must-have i przewodniki zakupowe bardzo ograniczają - ale nie kreatywność, tylko zdolność do szukania. Oczywiście nie oczekuję od nikogo znajomości najbardziej niszowych marek i wiedzy, co się najlepiej sprawdzi (szczególnie na początku drogi), wiele razy jednak zderzyłem się z tym, że ludzie nie wyciągają inspiracji, ale przeglądają i kupują takie polecajki bezrefleksyjnie.
Ja często w swoich filmach zachęcam do podsyłania mi rzeczy, jeżeli ktoś faktycznie ich szuka i stara się zrozumieć, o co w tej modzie chodzi, ale potrafię otrzymywać później pytania od jednej osoby dotyczące tego samego problemu i praktycznie tego samego ubrania po 3-4 razy - bo oczekiwany jest gotowiec, czyli odpowiedź w stylu "tak" lub "nie". Choć dzisiaj wiele list oczywiście stara się tłumaczyć, co warto nosić dlaczego, z czym łączyć i tak dalej, to jakoś ta umiejetność przyswajania informacji zanika. To też pewnie dowód anegdotyczny i na koniec dnia trochę sam się nakręcam, ale mocno siedzą mi w pamięci próby wytłumaczenia komuś, dlaczego powinien zrezygnować z marynarki X, żeby po 3-4 dniach dostać zdjęcia z praktycznie taką samą marynarką, gdzie mogę kropka w kropkę skopiować swoją wypowiedź ;)
Z tego powodu do takich list w stylu Articles of Style mi trochę bliżej, bo u Dana zawsze były bardzo fajnie napisane artykuły dotyczące potem tych ubrań. Z jednej strony zgadzam się z Mateuszem, że poszło to w bardzo sprzedażową stronę, z drugiej strony czego możemy oczekiwać po sklepie z ubraniami?
Dzięki za oglądanie filmów i słuchanie podcastów!
Mam wrażenie, że jednak się zgadzamy!
Ja krytykuję promowanie “jedynych, właściwych rozwiązań” - nie poradniki na start, które zachęcają do zakupu “granatowej marynarki”. Taka lista ogólna, gdzie każdy odbiorca danego poradnika, przynajmniej w teorii sięgnie po wariant, który najbardziej mu odpowiada to dobry kierunek! Co innego materiały, które oznajmiają, że KAŻDY odbiorca MUSI mieć w swojej szafie bardzo konkretnie określony przedmiot (stąd też przykład białych skórzanych sneakersów, bez widocznych logo etc. etc.). Dla mnie właśnie te nadmiernie konkretne listy “must-have”, to zabijający kreatywność i indywidualizm problem!
Cześć! Na wstępie - wielkie dzięki za wyczerpujący i merytoryczny komentarz, zależy nam nie tylko na publikowaniu, ale i tworzeniu pola do dyskusji, więc Twój głos jest bardzo cenny.
Dalej - zacznę od końca. Z błędami pełna zgoda, nie można się ich bać, bo prędzej czy później każdy z nas je popełni. Im dalej w las, tym ich mniej, ale nawet po latach się zdarzają (przyznaję się, też swoje mam, nie tylko z dawnych czasów!). Niezależnie od tego, czy traktujemy ubranie jako język, jako sposób wyrażania siebie, czy jako coś wymaganego przez społeczne normy, musimy znaleźć coś, co nam osobiście pasuje i z czym czujemy się dobrze.
Co do rozwiązań instant za to - trochę się zgadzam, a trochę nie. W końcu tych okazji jest coraz mniej, przez co łatwiej się zgubić i tym trudniej bazować na czymś gotowym. Zastanowiłbym się też nad tym, czy np. ktoś, kto nigdy (czyt. maks. 1-2 razy w roku) nie chodzi w garniturach, naprawdę powinien sięgnąć po taki na rozmowę o pracę czy na własny ślub? Czy na pewno będzie wyglądać lepiej w czymś, czego totalnie nie czuje? Może powinien znaleźć swoją wersję „stroju na specjalną okazję”? Głośno myślę, bo nie wiem; pewnie zależy, gdzie stawiamy granicę personalizacji.
Kompletować szafę kapsułową (zwłaszcza tę w gotowym wydaniu) to jak kupić serię „klasyków literatury” wg listy ułożonej przez „eksperta” i niczego innego nie czytać. Boooooring!
Mateusz - w przypadku stroju na specjalną okazję myślę że zgadzamy się z tym, że znalezienie swojego złotego środka zawsze przychodzi z czasem. I pewnie ogólnie dobrze byłoby gdybyśmy wszyscy potrafili dobrze czuć się dobrze ze sobą też w tych bardziej formalnych stylizacjach. Jednak w niektórych okolicznościach ja jestem za opcją, że warto czasem poświęcić komfort kosztem wrażenia, jakie tym strojem można wywrzeć (i tu przybijam wirtualną piątkę z Kamilem i jego ostatnim artykułem o świadomej rezygnacji z komfortu).
Łukasz - w takim razie trochę inaczej odebrałem twój akapit. Ale chyba wynika to stąd, że takich list must-have pod konkretne przedmioty nie widziałem chyba nigdy, z drugiej strony, sam też obecnie już takich list nie przeglądam za bardzo, bo zdążyłem określić co się wpisuje w moją osobistą listę rzeczy "niezbędnych". A do czerpania inspiracji takie listy w pewnym momencie przestają się nadawać, bo rzadko da się wyciągnąć coś nowego, bo raczej autorzy tychże nie odkrywają koła na nowo.
Nadal jednak uważam, że mało kto świadomie popłynie z prądem takiej nadmiernie konkretnej listy i ślepo podąży za jej wytycznymi i wykupi każdy element takiej listy punkt po punkcie. A nawet jeśli, to zgaduję, że przez to będzie miał jakąś bazę, może sam przekona się co mu leży a co nie (jak w podsumowaniu Mateusza z artykułu (nie)ponadczasowe, z którym również się zgadzam) i ostatecznie tę swoją garderobę z czasem zindywidualizuje.
PS. następnym razem chyba założę konto, bo bez trudno jest dodać komentarze jako ta sama anonimowa persona ;)