Lubię popatrzeć na dziewczyny
I nie jest to spowiedź mentalnego wujasa, a wpis inspiracyjny - nie zjedzcie mnie za tytuł.
“COOOOOOO?” - wiecie, rzuciłem taką frazą-clickbaitem, ale nie chodzi o to, że istnieje jakaś tajemna strona Mateusza, moje alter ego o twarzy wujka z wesela, co to “hehe, lubi sobie popatrzeć na dziewczynki, hehe”. Bynajmniej. Ugh, aż się wzdrygnąłem.
Na szczęście wszystko w normie - zostajemy w temacie ciuchów.
Powiedziałem kiedyś - chyba podczas rozmów z dziewczynami z Poszetki, Asią i Gabrysią, gdy przygotowywałem ten wpis albo artykuł “Panie proszą panów” do drukowanego magazynu Everyday Classic - że zazdroszczę kobietom większej wolności w ubieraniu się, mniejszej ilości modowych zasad, którym się muszą podporządkować i ogólnie mniej schematycznego odtwarzania wzorców. Marynarka w prążek do dżinsów? U mężczyzn wciąż kontrowersja, u kobiet norma. Raz oversize, raz mocny slim fit? U mężczyzn raczej albo albo, u kobiet od dawna istnieje szerokie spektrum równoległych opcji.




Moim zdaniem, w kwestii mieszania styli i zabawy ubraniem, kobiety po prostu mogą więcej. Abstrahując już od tego, kto jest częściej oceniany przez pryzmat wyglądu i kto jest bardziej narażony na nieprzychylne komentarze (wszystko wskazuje na to, że tu wciąż kobiety mają gorzej, ale pozwólcie, że nie będę sięgał po konkretne dane), sama moda damska większy nacisk kładzie na szeroko pojęte “wyrażanie siebie” i ubieranie się według tego, kim się czujesz i jak się czujesz danego dnia.
Przyznam, że nie była to myśl, z którą żyłem jakoś wcześniej; prawdę mówiąc, niespecjalnie się nad tym zastanawiałem, bo dobrze mi było w naszej ubraniowej niszy, aż w końcu ramy klasycznej męskiej elegancji zaczęły się robić nieco… zbyt ograniczające. Od tamtego czasu zaobserwowałem kilka damskich kont na Instagramie - trochę z ciekawości, trochę z polecenia, a trochę po to, żeby poszukać dowodów na słuszność postawionej tezy - i cóż, muszę przyznać, że przez ostatnie kilka miesięcy zaczerpnąłem stamtąd całkiem sporo inspiracji.
Większość z tych profili można przypisać do kategorii “moda męska, ale damska” - w sensie takim, że nie jest to moda stricte damska, czerpiąca z tradycyjnych (dawnych) kobiecych wzorców, a raczej taka, która pełnymi garściami czerpie z “naszych” zakątków #menswear i #workwear. Taka moda, która często sięga po dokładnie te same kroje, kolory i fasony, wprost “pożycza” ciuchy (często vintage) z obcego porządku i zaciera granice między tym, co męskie, a tym, co damskie - taka moda, z której rzeczywiście my, fani ładnych ciuszków, możemy czerpać bezpośrednio.
Przewidując pytanie - “skoro one inspirują się naszą branżą, naszą niszą, to czy nie lepiej się cofnąć poszukać u źródeł?”, itp., bla bla bla - dopowiem, że nie, że to jak z gotowaniem, że przecież z tych samych składników da się wyczarować coś zupełnie innego, w zależności od metody przyrządzenia i dodanych przypraw. Z kurczaka, marchewki i pietruszki można zrobić rosół, a można zrobić pieczone mięso i grillowane warzywa [bezsensowne porównania Mateusza, odc. 1043]. Jak kto lubi, do czego kto jest przyzwyczajony, co tam kto umie.
No i właśnie - gdy chcę poszerzyć swoje horyzonty i spróbować czegoś nowego, nie studiuję w kółko przepisów, które już znam. Szukam dalej i sprawdzam nowe pomysły, a potem adaptuję je na swoje potrzeby - zwykle nie jeden-do-jednego, a poprzez syntezę. Łączę to, czego właśnie się dowiedziałem z tym, co wiedziałem już wcześniej i buduję na tej bazie. Kuchnia, moda, biznes - wstawcie dowolny przykład, schemat działa.
Innymi słowy, chodzi mi o to, że przetworzona przez dziewczyny “moda męska” nie jest już tą samą “modą męską” i nabywa nową, “męsko-damską” tożsamość. Gdy patrzę na te zestawy i przekładam niejako z powrotem na męskie realia, chcąc wyciągnąć z nich coś dla siebie, to nie wracam do punktu wyjścia, a ląduję w nowym miejscu, tworząc ostatecznie coś, co można by nazwać “modą męską, ale damską, ale męską”1.


Choć wiele ubrań o militarnym czy roboczym rodowodzie już dawno odkleiło się od swojego pierwotnego wizerunku, zobaczenie ich na kimś, kto jeszcze bardziej odbiega - według kryterium wieku, płci, sylwetki - od pierwotnego stereotypu użytkownika, otwiera kolejne furtki i poszerza kontekst, w którym można o nich myśleć. Czasem chodzi po prostu o nieoczywiste połączenia2, czasem o dopasowanie do sylwetki (i inne myślenie o proporcjach - także oversize!), czasem o twórcze mieszanie szczebli formalności (i tzw. high/low dressing).
Polecam, zwłaszcza na początek, poświęcić trochę czasu na oswojenie się z tą estetyką i przejrzeć sporo takich zestawów - po przyjęciu odpowiedniej dawki, ciężko wrócić do oceny męskich zestawów według tak samo sztywnych zasad. Może nie, że “to wszystko nagle traci sens”, ale łatwiej nabrać luzu, przewietrzyć głowę, przestać szufladkować wszystko po staremu i, dajmy to za banalny przykład, chętniej sięgnąć po ten sweter zamiast koszuli do spodni w kant, nie myśląc przy tym, czy tak wolno.
Jasne, są też męskie konta na Instagramie, które mimo pozostawania bliżej klasyki niż streetwearu są dalekie od sztywnej ortodoksji3 - ale przy nich łatwiej się złapać na komentowaniu (czy to dosłownie na ich profilach, czy sobie pod nosem), że coś tam lepiej by wyglądało, bardziej by pasowało, gdyby było inne. Łatwiej ocenić według znanych kryteriów, znaleźć dziurę w całym, zmierzyć swoją miarą - i zamiast nasiąkać inspiracją, równać do wzorca, do utartego schematu. Te profile dorzućcie sobie później.
Dla odmiany, patrząc na stylizacje dziewczyn, które polecam niżej, nie odnoszę takiego wrażenia - mój umysł nie jest w stanie osądzić, że “to byłoby lepsze, gdyby x wymienić na y, a z było w innym kolorze” ani “JA to bym do x założył raczej y”, bo obraz, który widzę, wymyka się znanym kryteriom. Wszystko jest dla mnie w jakiś sposób nowe. Świeże. Inne. I to jest piękne - prawdziwa inspiracja!
Oczywiście, wpis nie byłby kompletny bez listy profili, które moim zdaniem warto zaobserwować - moje top 4 poniżej. Dorzuciłbym jeszcze Dom Targosz, którą możecie znać z gościnnego wpisu u nas (i którą uważam za jedną z najlepiej ubranych osób wśród moich znajomych w ogóle), ale cóż, u niej na profilu zobaczycie głównie jedzenie. Dużo ciuchów zobaczycie za to na Instagramach:
Lily Farr @lilyyfarr
Brit Bones @incaseofbrit
Ren Fisher @renfisher99
Susan @susancarrollcooper
Wam też polecam czasem popatrzeć na te dziewczyny z internetu - zobaczcie, w jak nieoczywisty sposób potrafią wystylizować rzeczy, które w naszych głowach są zamknięte w sztywne ramy.
Oszczędzę Wam kolejnego porównania w tekście, ale zaserwuję je w przypisie. Tu z kolei bardziej niż metafora kulinarna pomocna jest metafora translatora - wrzucając tekst i tłumacząc go w tę i we w tę na dwa języki, będziemy coraz dalej od oryginału. Czasem wyjdzie z tego bełkot… a czasem wciąż mający sens przekaz, podany zręcznie w innych słowach, o których by się wcześniej nie pomyślało. A ubrania to też język!
A im więcej warstw, tym lepiej to widać - najłatwiej czytać jesienno-zimowe zestawy, tu łatwiej się zainspirować niż przy lekkich, letnich strojach.
Ten temat jeszcze wezmę na tapet - niedługo!