Wiem, że kiedyś marzyłeś o garniturze solaro.
O jego pięknym, złotym, mieniącym się kolorze. Widocznej jodełce z czerwonym blaskiem; najlepiej jeszcze, jakby marynarka była bez podszewki, żebyś właśnie mógł pokazywać wszystkim, na czym fenomen tego cudownego materiału polega. Chciałeś raczyć swoich towarzyszy historią o potrzebie stworzenia tkaniny idealnej dla wojsk stacjonujących w ciepłych, słonecznych krajach, która odbijałaby promienie słoneczne i dbała o komfort termiczny żołnierzy.
Może nawet sobie to solaro kupiłeś… i, przypomnij mi proszę, ile razy miałeś je na sobie? Między jeden a trzy?
A, nosiłeś wiele razy, mimo że on przecież jest tak nieuniwersalny… i tak trudny do zdekompletowania… dobra, 1:0 dla Ciebie, ale hear me out, bo chcę Ci przedstawić ciekawą teorię.
Pierwszy raz opisałem Efekt Solaro parę lat temu, kiedy mój przyjaciel po wielu, ale to naprawdę wielu miesiącach i dyskusjach na temat tego garnituru wreszcie sobie go zamówił. Obejrzał z każdej strony, dopasował u krawca i mimo że marynarki nie dało się wydłużyć, a zapasu w spodniach nie starczyło na jego ulubiony pięciocentymetrowy mankiet, to i tak nosił go z dumą.
Albo przynajmniej chciał nosić, bo założył dwa razy i stwierdził, że zakup takiego kompletu to chyba jednak nie był najlepszy pomysł. Rozumieliśmy się doskonale, bo każda osoba interesująca się klasyczną męską elegancją, którą wtedy znałem - włącznie ze mną - doświadczyła czegoś podobnego. Niekoniecznie na garniturze solaro, ale jest on, moim zdaniem, idealnym przykładem.


Efekt Solaro mówi o ubraniu, o którym marzymy; które śni się nam po nocach, zawsze dostaje od nas serduszko na Instagramie i jest jednocześnie dość unikatowe. Trudno dostępne. Drogie lub możliwe do zakupu tylko przez chwilę. Takim ubraniem był właśnie garnitur solaro, którego lata świetności przypadały na okolice 2016-2018, a dziś już praktycznie nikt o nim nie pamięta (z mojej bańki starych, modowych dziadów - bo dziś solaro, jak się okazuje, wraca na salony, aby nowe pokolenie mogło samo się przekonać, jak trudno jest to nosić). Żeby jednak Efekt Solaro wystąpił, to nasze ubranie musi spełnić jeszcze jeden warunek.
Jego czar pryska po założeniu go.
Na przestrzeni lat zauważyłem, że każdy z nas ma taką rzecz - coś, o czym nie może przestać myśleć, a gdy w końcu udaje mu się to kupić lub zlecić szycie to jednak okazuje się, że nie wszystko złoto, co się świeci. Mój przyjaciel szybko zrezygnował z garnituru solaro, ponieważ jego kolor jest naprawdę trudny, było w nim gorąco latem, a zimno jesienią, no i przez intensywny połysk każde, nawet najmniejsze zagięcie, mocno rzucało się w oczy. Musiał jednak przekonać się o tym na własnej skórze i tak właśnie nabywamy doświadczenia w klasycznej męskiej elegancji.
W moim przypadku był to garnitur norfolk. Byłem zakochany w brytyjskim stylu, w detalach i wielu kieszeniach, które w takiej marynarce można znaleźć. Podobała mi się wizja noszenia góry od norfolka do wszystkiego: do jeansów, do flanelowych spodni, jako marynarkę z koszulą, golfem czy jako zastępstwo kurtki. Miała mieć patki zapinane na guziki, funkcjonalną butonierkę do ochrony przed wiatrem, plecy z zakładkami i pas w talii dla lepszego wizualnego efektu. Wszystkie założenia zostały spełnione… i jest to najrzadziej noszona marynarka w mojej szafie.


Okazało się bowiem, że kieszenie zapinane na guziki są strasznie niewygodne i w 95% przypadków pozostawiam je rozpięte. Że zapięcie pod samą szyję wygląda nieźle, ale w ogóle nie chroni przed wiatrem tak, jakbym chciał. Że choć zdecydowałem się na prawie 500-gramową tkaninę na metr, to przez marynarkową konstrukcję i długość wcale nie działa to dobrze jako kurtka sama w sobie. Mundur szybko trafił na manekina w pracowni i długo służył jako element wystawy.
Mimo przeczytania każdego artykułu na każdym blogu i obejrzenia każdej rolki w internecie na temat ubrań, niektórych rzeczy po prostu nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Skoro ludzie tacy jak ja i mój przyjaciel, pracujący w pracowniach krawieckich od lat i będących żywo zainteresowani tematem wpadliśmy na takie miny, to nie można oczekiwać, że inni pasjonaci będą kroczyć po ścieżce eleganckiego stylu bez żadnych potknięć. To właśnie dzięki tym potknięciom uczymy się, czego nie lubimy, co nam nie pasuje, na co warto zwrócić uwagę i często mają one dużo większą wartość, niż wszystko to, co nam wychodzi.
Daj sobie przestrzeń na popełnianie takich błędów. Ja dzięki takiemu norfolkowi wiedziałem, że w płaszczu z Harris Tweedu moje kieszenie nie mogą mieć guzików. Żeby z czystym sumieniem odradzać bardzo elastyczne wełny musiałem sam taki garnitur zamówić i się przekonać, jak mocno można rozciągnąć łokcie i kolana. Mimo że wielu rzeczy możesz się nauczyć dzięki poradnikom i na podstawie błędów innych, to jednak nic nie da Ci takiego rozeznania jak samodzielne przetestowanie pewnych rozwiązań. Co więcej, może się okazać nawet, że to, co odradzane - co dla kogoś było Efektem Solaro - dla Ciebie będzie strzałem w dziesiątkę!

Dużo łatwiejsze jest polecanie rzeczy, które mamy sprawdzone, ale tylko naprawdę doświadczone osoby są w stanie coś szczerze odradzić nie dlatego, że tak słyszeli, a dlatego, że sami to sprawdzili. Mój kolejny przyjaciel na przykład zawsze odradzał wszystkim gumowe podeszwy w butach szytych metodą Goodyear, aż sam pewnego dnia nie miał wyboru i musiał się na takie zdecydować. Szybko się okazało, że gumowa podeszwa nie jest taka zła. Zderzył swoje wyobrażenia i to, co słyszał, z rzeczywistością i odkrył nowe, dobrze sprawdzające się rozwiązanie.
Zobaczcie, że wielu ludzi krytykujących np. szersze nogawki albo wysoki stan nie miało tego typu spodni na sobie nigdy w życiu, skąd więc mają wiedzieć, czy są wygodniejsze od rurek, czy nie? Oczywiście logicznie rzecz biorąc łatwo uznać, że prawdopodobnie szerokie spodnie będą wygodne, ale jednocześnie póki ich nie przymierzymy to nie pamiętamy, jak dużo komfortu poświęciliśmy dla chodzenia w slim-fitach.
Efekt Solaro to oczywiście żartobliwe określenie na pewne zjawisko, które choć może wywoływać zawód, to na koniec dnia sprawia, że kończymy lepiej wyedukowani. Przyjmij go z otwartymi ramionami i pamiętaj, że dzisiaj jest wiele możliwości, aby się tego ubrania pozbyć nie tracąc zbyt wiele. Masz Vinted, masz Vestaire, masz eBay czy Allegro, a także grupy na Facebooku pełne pasjonatów. Nie bój się sprzedaży używanej rzeczy, jeżeli o nią dbałeś, bo dzięki temu Ty dostaniesz zwrot jakiejś części zapłaconej kwoty, a ktoś dostanie ubranie, na którym mu zależy, za mniejszą cenę. Może przeniesiesz Efekt Solaro na kupującego…
Jeżeli doświadczyłeś czegoś podobnego, podziel się swoją historią poniżej!
Dementuję plotki, jakobym to bym ja był tym przyjacielem Kamila od solaro we wpisie, ale przyznaję, że też mnie dotknął efekt solaro i to dosłownie, bo właśnie w tej tkaninie byłem zakochany na początku swojej drogi xD
Uszyłem sobie z niej mój drugi garnitur na miarę, jarałem się niesamowicie… i nie nosiłem prawie wcale, no tylko czasem do pracy, aż pół roku po odbiorze zmieniłem branżę i już nijak nie pasował. Potem przez dwa-trzy sezony wyjmowałem go równo raz w roku, kiedy przychodził wrzesień i orientowałem się, że lato się kończy, a ja wciąż nie miałem okazji mieć na sobie mojego „ulubionego” letniego garnituru. Ostatecznie poszedł w (chyba) dobre ręce i pozostaje mieć nadzieję, że nowy nabywca wiedział, na co się pisze. 🤞
No cóż, każdy z nas musi przejść przez taką fazę, nie ma ucieczki!
Myślałem, że tak będzie z granatowym seersuckerem ale jednak nie! Co prawda na mega upał się jednak nie do końca nadaje, ale letnie wieczory obskakuje z przyjemnością :)