Headache/Mamy Blue (1987)
Styl i sposób życia, które staram się prowadzić jest oparty na inkarnacjach zasad czy idei, które napotkałem na swojej dotychczasowej drodze. Próba oczyszczenia przestrzeni, która nas otacza przynosi obopólne korzyści. Uważam, że te poszukiwania ułatwiają utrzymywanie balansu we własnej głowie. Odnajdywanie piękna w codzienności, bo w tym pięknie właśnie ukrywają się powody do zachwytu. Piękna, które pomaga być bardziej tu i teraz. Przyjemnym paradoksem nostalgii dla mnie jest ta właśnie sprzeczność, pamiętać że każda chwila już niebawem znajdzie się po drugiej stronie.
Czy nastawienie na “Polowanie na artefakty” może stać się sposobem na stawianie oporu ślepemu konsumpcjonizmowi? Od kiedy pamiętam miałem “sentymentalne” podejście. Przez tak wiele czasu starałem się z tym walczyć nigdy nie starając się zrozumieć. Najważniejsze zdaje się być dla mnie zatrzymanie czasu, nie w sensie zatrzymania biegu historii
(i żyli długo i szczęśliwie?), a raczej pogoni za przeżywaniem każdej kolejnej ulotnej chwili w jej pełnej głębi. There’s good, bad, mad, sad, happy, angry…
Od tego co naprawdę ma znaczenie nie oddziela nas nieprzenikalna, szklana bariera. Na aktualnym etapie dążenia do inspiracji czuję, że tą prawdziwą przynoszą mi kamienie i drzewa, piasek i słońce tańczące na falach. Dziwna, chaotyczna i powalająca ilością makrodetali otaczająca nas wszystkich rzeczywistość. Co innego pośrednia, zasilana baterią. Choć czuła na dotyk nie ma takiej siły przebicia, brak jej duszy.
Wartości wszystkiemu dodaje czas, który decydujemy się poświęcić by uchwycić to, co niewidoczne w biegu. Ale jak pozostać ciekawym świata? Gdzie jesteś? Zdaje się, że ludzi ciekawych bezbłędnie cechuje zdolność dostrzegania prawdy. Oczy szeroko otwarte. Trzeba bardzo uważać by w lawinie bodźców nie zagubić naturalnej zdolności przeżywania świata.
Niektórych rzeczy nie da się (a po prawdzie może nie warto?) przyspieszyć. Gorączkowe szukanie, napędzane głodem dopaminy podbijanym przez wszechobecne bodźce pcha nas ku szybkim, ślepym decyzjom. Wielokrotnie wpadałem w tę pułapkę. Każda próba przyspieszenia procesu przez pójście na kompromis dla mnie okazywała się być tylko czasem straconym. Smutne, niepotrzebne, chybione inwestycje.
Każdy z nas ponosi odpowiedzialność i płaci cenę za scenografię własnego teatru.
Gdy zmysł estetyczny pobudzony zostaje przez urzeczywistniającą się na moich oczach wizję cieszę się na każdą chwilę, która jeszcze na mnie czeka. Dla moich oczu niewiele jest rzeczy milszych niż kolor spranej tkaniny czy błysk starego srebra. Każdy przypadek cechuje indywidualność. Czasem wystarczy moment, innym razem wiele lat gdy niespodziewana przyjaźń wykiełkuje na gruncie, który w pierwszej chwili wydawał się martwy.
Przyzwolenie dane sobie na takie przywiązanie do przedmiotów jest moim sposobem na walkę z przereklamowanym demonem konsumpcjonizmu. Minimalistyka uniformu. Fine dining z szacunkiem dla możliwości własnego żołądka, zdrowa zrównoważona dieta. Trzeba mi pamiętać, że tylko pustą przestrzeń można wypełnić nowym. Przemijalność stanowi dla mnie o ulotnej istocie piękna rzeczy. Rysy na powierzchni jak blizny na ciele to nic innego jak podpis czasu.
Zdjęcia z archiwum i za zgodą Agaty Lenczyk